Żyjemy w trudnych czasach dla mężczyzn. No poważnie, panowie, nie wiadomo jak o siebie zadbać. Odwieczny stan rzeczy – taki mianowicie, że faceci nie muszą ze sobą nic szczególnego robić, bo facet ma ważniejsze sprawy na głowie niż dbać o siebie – ten odwieczny stan zaczyna nam się oto sypać. Niedobrze.
I teraz stoimy w rozkroku. Weź, człowieku, nie przykładaj wagi do wyglądu, to nazwą cię flejtuchem. Dbaj o siebie, to powiedzą, że jesteś zniewieściały – mało to się słyszy, że ród męski ginie i teraz zamiast prawdziwych facetów wszędzie tylko wymuskane chłopaczki?
To jak w końcu dbać o siebie? Jedni ciągną w swoją stronę, a drudzy w swoją. I tak jak prawie zawsze, tak i teraz najlepiej byłoby znaleźć złoty środek. Tylko gdzie przebiega granica?
1. Jak dbać o czystość?
Możemy zacząć od oczywistości – częsty prysznic nie zaszkodzi. Podobnie jak dezodorant. To nie jest tak, że jeśli będziemy ładnie pachnieć, ludzie pomyślą, że nic nie robimy. Nie słuchajmy tego, co niektórzy gadają – że prawdziwego faceta czuć piwem, tytoniem i potem. Męskość nie polega na tym, by wszyscy schodzili nam z drogi z powodu zapachu.
A gdzie jest granica? Jeśli używacie więcej kosmetyków niż wasze dziewczyny, to wiedzcie, że coś się dzieje. No bo poważnie, czego nam więcej trzeba, oprócz mydła, szamponu i pasty do zębów? Chyba zostawimy dziewczynom te wszystkie kremy nawilżające, przeciwzmarszczkowe, na dzień, na noc, i tym podobne, które zapełniają im całą szafkę?
2. Jaki dobrać ubiór?
Oczywiście wielu z nas bagatelizuje kwestię ubioru. W każdym razie nie przebieramy w ciuchach jak nasze żony i narzeczone. Niejeden z nas wyznaje zasadę, że po co kombinować, skoro dżinsy są dobre na każdą okazję. I choć niewiasty lubią się czasem zżymać na tę naszą modową prostotę, to bynajmniej nie chcę tu namawiać, żebyśmy też zaczęli stroić się przez godzinę przed każdym wyjściem.
Rzecz jednak w tym, że o ubiór też trzeba zadbać. I naprawdę nie chodzi mi o takie bzdury (bzdury, powtarzam!) jak to, żeby nie zakładać skarpetek do sandałów. Albo żeby nie ubierać białych skarpetek do ciemnego garnituru. Owszem, styliści (a także, przypuszczam, większość pań, bo one są często przeczulone na tym punkcie) zabiliby cię za coś takiego bez mrugnięcia okiem, ale w gruncie rzeczy to drobne wykroczenia przeciw zasadom mody, a nie jakieś straszliwe zbrodnie, na które są kreowane.
Są bez porównania ważniejsze rzeczy niż ryzyko urażenia poczucia estetyki modowych snobów. Jakie? Ano, chodzi o to, by strój po prostu był czysty i schludny. Nie wyglądajmy jak obszarpańcy.
I pamiętajmy, żeby nie chodzić codziennie w tych samych ciuchach. Zmieniajmy je tak często, jak tylko się da. Rzecz nawet nie w tym, by przełamywać monotonię, ale trudno zaprzeczyć, że nawet codzienny prysznic nam nie pomoże, jeśli będziemy chodzić przez parę dni w tych samych, przepoconych ubraniach.
3. Gładki czy zarośnięty?
A jak to jest w końcu z tym zarostem? Wiele osób pewnie powie, że dzisiejsze normy kulturowe wymagają, by najlepiej golić się na gładko, ale tu się akurat nie zgodzę. Oczywiście nie polecam noszenia brody do pasa, jeżeli nie jesteś Świętym Mikołajem albo, ewentualnie, jakimś wiekowym mędrcem. Sam zarost jednak nie kłóci się, w moim odczuciu, z wizerunkiem zadbanego mężczyzny.
Mówcie sobie co chcecie, ale zarost jest jednak pewnym atrybutem męskości i nic nikomu do tego. Tak, w pewnym okresie historii dotarła do nas moda na gładkie twarze, ale to były też czasy, gdy faceci się pudrowali i nosili długie, starannie trefione loki. To chyba nie jest wzór, do którego chcemy dążyć?
Zresztą – uwaga, uwaga, będzie teraz nawiązanie do tytułu niniejszego artykułu! – badania naukowców wykazały, że dla kobiet najbardziej atrakcyjni są mężczyźni z 10-dniowym zarostem. Więc teraz już, w świetle naukowych odkryć, nie mamy wyjścia, chłopaki – zapuszczamy!
Tak jak golenie twarzy na gładko nie jest konieczne by wyglądać na zadbanego, tak już zupełną przesadą jest golenie klaty, pach, czy czego tam jeszcze. U chłopów takie wymyślne zabiegi jak depilacja są absolutnie niepotrzebne. Poszedłbym dalej i powiedział, że są niepotrzebne i bez sensu również u kobiet (którym jeszcze kilka dekad temu nieogolone nogi w ogóle nie przeszkadzały – bo i czemu, u licha, mają przeszkadzać?), ale tu już poważnie naraziłbym się miłośnikom i miłośniczkom gładkiej skóry.
4. A co z paznokciami?
Manicure? Coraz popularniejszy zabieg wśród panów. Podobno. Tak przynajmniej słyszy się tu i ówdzie. Ale wydaje mi się, że to przesada. Bo czego tak naprawdę trzeba paznokciom faceta? Mają być tylko czyste i regularnie przycinane.
No właśnie, panowie, nie zapuszczajmy dłuższych paznokci, bo to naprawdę wygląda nieestetycznie – może niektórym paniom wydaje się (podkreślam: wydaje), że długie paznokcie są ładne, bo całkiem sporo z nich takie właśnie nosi, ale my nie pozwólmy, żeby nam też wyrosły takie szpony.
W pewnych kulturach wyższe sfery obnosiły się swego czasu z długimi paznokciami, bo był to dla wszystkich znak ich statusu społecznego, świadczący, że nie muszą trudzić rąk pracą. My jednak chyba nie chcemy na takich pozować? Przecież prawdziwy facet żadnej pracy się nie boi!
Zróbmy co w naszej mocy, żeby być schludnymi i zadbanymi, ale nie popadajmy w przesadę, bo przypną nam łatkę lalusia. Najważniejsze jest zachowanie umiaru. Trzeba wyrobić w sobie wewnętrzne wyczucie, a w razie trudności – po prostu spytać innych o zdanie.
Zauważyłam, że mężczyźni to w ogóle mało o siebie dbają, choć ostatnio zaczyna się to zmieniać. Choć teraz mamy nawet dwie szale – jedynie dbają o siebie mało, a inni dbają przesadnie, co mnie strasznie irytuje.
Czyli dwie skrajności, jak napisała Ala, zgadzam się, bo facetów u kosmetyczki nie brakuje 🙂